Podczas, gdy Londyńczycy ekscytowali się oczekiwaniem przyjścia na świat trzeciego Royal Baby, grupa uczniów z II Liceum odkrywała uroki stolicy Wielkiej Brytanii. Mieliśmy wielkie szczęście do pogody, bo wbrew stereotypom nie spadała na nas ani jedna kropla deszczu. Nie przydały się więc ani parasole ani ciepłe kurtki, które upchaliśmy w walizkach. Piękna pogoda umożliwiła nam bardziej owocne zwiedzanie. Ze względu na ogrom tego niezwykłego miasta 5 dni to stanowczo za mało by poznać wszystkie jego uroki. Nasz przewodnik – pan Andrzej – dbał jednak o to, abyśmy nie tracili czasu. Do porządku przywoływał nas słynnym już „Dynamicznie pod ścianę”. Dzięki jego świetnej orientacji w terenie londyńska komunikacja nie była nam już aż taka straszna, jak pierwszego dnia, kiedy z przerażeniem spojrzeliśmy na mapki metra. Udało nam się oczywiście zobaczyć absolutne must see in London. Bijące rekordy popularności „Słoneczniki” Van Gogha w National Art Gallery, historia pierwszych cywilizacji w British History Museum, niesamowite dzieła przyrody w Natural History Museum, a także zapierająca dech w piersiach panorama Londynu podziwiana z tarasu widokowego na wieżowcu Sky Garden – to tylko część miejsc, które zobaczyliśmy w czasie naszego pobytu na Wyspach Brytyjskich. Podróże komunikacją miejską pozwoliły mocniej poczuć wielkomiejski klimat. Codziennie rano stawaliśmy się częścią miejskiej dżungli. Stawaliśmy twarzą w twarz, z pokonującymi swoją dobrze już znaną drogę do pracy lub szkoły, Brytyjczykami. Czuliśmy uliczny gwar. Sami w pewnym sensie nim żyliśmy. Chyba najlepszym tego przykładem był jeden z nas – Kacper Sądel, początkujący raper, który,na jednej z londyńskich ulic, dał krótki koncert razem z ulicznymi raperami Dopełnieniem naszego „london dream” był pobyt u niesamowicie otwartych i ciepłych rodzin. Codzienne powroty do prawdziwego angielskiego domu, pozwoliły nam poczuć jeszcze lepiej codzienny rytm dnia Londyńczyków, a przede wszystkim dały nam szansę na kontakt z żywym językiem, co jest w jego nauce nieocenione. Pierwsze dni po powrocie do Polski były ciężkie. Już nikt nie popędzał nas by zdążyć na zbiórkę, nikt na każdym kroku nie przypominał o „Oysterkach” (biletach do komunikacji miejskiej), nikt nie kazał nam dynamicznie podchodzić pod ścianę, nie pchaliśmy się razem do zatłoczonego metra (każdy teraz sam pchał się do swojego mniej lub bardziej zatłoczonego busa). Brakowało tego ruchu, gwaru i wszechobecnej dynamiki. Cóż teraz możemy już tylko wspominać te 5 intensywnych, ale fantastycznie spędzonych dni i szykować się do kolejnych podróży.
London, we hope to see you soon!
„Cyfrowy Powiat Bocheński” - E-administracja w Powiecie Bocheńskim.
Używamy plików cookies w celu optymalnej obsługi Państwa wizyty na naszej stronie. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.